Soren Sulfur Soren Sulfur
278
BLOG

Jak Boni okrakiem na Tofflerze Zachód goni

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 0

Donald Tusk reformator-do niedawna takie stwierdzenie byłoby oksymoronem, dziś jednak premier stara się za wszelka cenę przekonać, jak bardzo zależy mu na zmianach w kraju i jak bardzo jest otwarty na jego i jego mieszkańców potrzeby. To właśnie temu miały min. służyć nominacje ministerskie dla Gowina i Michała Boniego. I o ile ten pierwszy zdaje się wiedzieć, czego chce i potrafi poradzić sobie z swoim stanowiskiem-lepiej lub gorzej, o tyle ten drugi zalicza wpadkę za wpadką. Można by wzruszyć ramionami i stwierdzić, że niewłaściwy człowiek na niewłaściwym miejscu i na tym zakończyć. Ale może warto pochylić się nad tym bardziej i odpowiedzieć na pytanie: dlaczego zły człowiek na złym miejscu?

Michał Boni w rządzie Donalda Tuska do tej pory pełnił rolę "mędrca zza kurtyn" sfrustrowanego brakiem reform i pozorowanymi działaniami rządu. Do tego stopnia, że spekulowano jakoby miał odejść w akcie sprzeciwu. W wywiadach podkreślał swój modernizacyjny zapał, wskazywał że "Polska musi się rozwijać" i tym podobne, uczestniczył też przy opracowywaniu zwartej strategii rozwoju Polski do 2030 roku i jak się zdaje miał pewien wpływ jeśli nie na politykę Donalda Tuska, to na jego retorykę.

Powstanie ministerstwa Informatyzacji i Cyfryzacji miało umożliwić Boniemu wykazanie się w dziedzinie którą uważa za arcyważną dla przyszłego rozwoju Polski. I na abstrakcyjnym poziomie należy się z tym zgodzić-rozwój technologii cyfrowych i internetowych powodują stworzenie nowych możliwości ulepszenia struktur państwa i stworzenia zupełnie nowej ich jakości. Nie wspominając już o tym, iż szybki i łatwy dostęp do sprawnej sieci przesyłowej danych staje się coraz istotniejszym składnikiem umożliwiającym wytwarzanie PKB, tak jak dobre drogi czy sieć energetyczna. Logiczne jest więc, że minister Boni zajmuje się...

Funduszem Kościelnym. Tak jest. To arcyważny składnik strategi "2030. Trzecia fala nowoczesności". Myślicie państwo, że kiepsko sobie żartuję? Ależ skąd. Wszystko nabiera innego wymiaru gdy zna się książkę Alvina Tofflera "Trzecia fala" na której strategia 2030 i retoryka Donalda Tuska się opierają, wskazując kierunek w którym chce pchnąć Polskę.

Czym jest "Trzecia fala"? W skrócie jest to jedna z wielu podobnych pozycji, traktująca o futurystyce - pseudonaukowej dziedzinie wiedzy zajmującej się próbami przewidzenia przyszłości na podstawie obecnie obserwowalnych trendów. Nie trzeba być szczególnie spostrzegawczym by zauważyć, że obserwowalne trendy nie mogą nigdy służyć do wiarygodnego przewidywania przyszłości (bo są obecnymi trendami), a samo stwierdzenie "przewidywanie przyszłości" ma więcej wspólnego z mistycyzmem niż nauką. Futurystyka jednak nigdy na serio nie zmierzyła się z tym problemem, stawiając na zapchanie dziur argumentacyjnych czymś, co się nazywa "narracją". Chodzi o umiejętne stworzenie przekonującego wywodu, spinającego w logicznie brzmiącą teorię zjawiska pozornie nie mające ze sobą wiele lub nic wspólnego. Jednym z takich wywodów jest "Trzecia Fala " Alvina Tofflera.

Zasadniczą tezą Tofflera jest stwierdzenie, iż istnieją pewne węzły interesów powiązane z konkretnymi poziomami rozwoju nowoczesności. Pierwsza fala modernizacji-polegająca na powstaniu zaawansowanej agrokultury, dała w efekcie konkretne systemy polityczne, społeczne i metody organizowania ludzkiej aktywności. Podobnie druga fala - industrializacyjna. Na zetknięciu tychże powstawały napięcia, wynikłe z faktu, że stary system pierwszej fali nie chciał ustąpić miejsca drugiej. Oba systemy były skazane na walkę, którą pierwszą fala musiała przegrać, a druga wygrać, jednak która to walka opóźniła zwycięstwo drugiej. Jeśli coś to PT Czytelnikom przypomina-pewnego pana od widma nad Europą i heglowska dialektykę to mają rację.

Era industrialna, wskazywał Toffler, to nic innego niż społeczeństwo masowe, w którym uniformizacja i jednakość dają najlepsze efekty. Stąd nacisk na powstanie państw narodowych i zwartych bloków politycznych. Jednak teraz nadchodzi trzecia fala, która zmiecie swoją poprzedniczkę, gdzie społeczeństwo będzie bardzo rozproszone, zdecentralizowane, indywidualistyczne. I tylko takie kraje, potrafiące rozwinąć się w stronę adaptacji do trzeciej fali, będą mogły czerpać z niej korzyści, stając się przodującymi.

Na tym koncepcie, na tej książce, na tych przemyśleniach, opiera się "Strategia 2030" która nawet wzięła swoją nazwę od Tofflera: "Trzecia fala nowoczesności". Jej autorzy nie ukrywają fascynacji tą książką i tym autorem, zresztą podobnie jak sam premier, który w jednym z wywiadów stwierdził że "absolutnie zgadza się" z wszystkim, co Toffler pisze. I czytając "Strategię 2030" faktycznie to widać. Dlaczego? Dlatego ponieważ dzieła Tofflera są niczym innym jak ideologiczną agitką.

Rozważania Tofflera a priori zakładają pewne rzeczy, podnosząc je do rangi dogmatu, samemu będąc wytworem danej epoki. "Fale" muszą walczyć. Rozproszenie jest lepsze niż koncentracja. I tak dalej-na zasadzie przeciwieństw. Toffler jednak nie opisuje przyszłości, lecz swoją teraźniejszość. Był lepszym obserwatorem niż inni i udało mu się dotrzeć do mechanizmów jego czasów (lata 80-te XX wieku), tym samym odkrywając w jaką stronę zabiorą nas obowiązujące wtedy trendy. To, oraz ideologiczne składniki jego myśli są przeszkodą w czynieniu z niej jakiegokolwiek praktycznego przewodnika po reformach.

Z góry on zakłada, że to co "stare" musi odejść. Że stare modele organizowania życia są nieprzydatne i trzecia fala się z nimi upora-to pewne. Ale jeśli upora się za późno, te starocie zahamują awans kraju do ligi przodujących w nowej erze. Religia, zdaniem Tofflera, nie jest przeżytkiem, ale już religijna uniformizacja (jak każda inna)-tak. Pluralizm wszelkiej idei i ich zrównanie są efektem trzeciej fali. Więc obok siebie będą koegzystować zupełnie sprzeczne religie i wartości, a np. rodzina będzie miała wiele "modeli" ponieważ każdy z nich będzie miał w nowej rzeczywistości jakąś wartość dodaną.

I tu wchodzi Boni wraz z antykościelnymi podrygami Tuska. To, co wydaje się na pierwszy rzut oka doraźną akcją polityczną rośnie do rangi papierka lakmusowego poziomu "toffleryzmu" rządzącej ekipy. Religia może nie przeszkadza, ale już dominacja jednej - tak. Fundusz Kościelny to detal w budżecie państwa, ale istotny element myślenia o całościowej strategii przemiany społeczeństwa tak, by przestało być tak bardzo jednorodne. Bo jednorodność opóźnia i uwstecznia.

Szkoda tylko, że jednocześnie Michał Boni, prowadząc rozmowy na temat modyfikacji prawa o zbiórkach publicznych postanowił je zamiast zliberalizować jeszcze bardziej zaostrzyć, z naciskiem na absurdyzację zbiórek poprzez medium internetowe-sprawiając że państwo niepomiernie utrudniłoby realizację oddolnych inicjatyw charytatywnych, za to zwiększając swoją kontrolę nad życiem obywateli. Zadowolony z siebie Boni zadziałał dokładnie wbrew radom wszystkich zainteresowanych i ekspertów. Pozornie również wbrew swojemu ulubionemu futuryście. Ale tylko pozornie. Bowiem wynikającym wprost z rozproszenia, rozbicia społeczeństwa ukazanym w "Trzeciej fali" oraz informatyzacji wszystkiego co możliwe jest zagrożenie zwiększenia kontroli państwa lub innych podmiotów nad naszym życiem. Ponieważ sprzeczne idee mają dawać te same efekty w nowym świecie, to wszystkie są równoważne (np. satanista Nergal i wychwalanie JP2), a jeśli tak to nie ma rozróżnienia co jest dobre, a co złe, co efektywne a co nie, a jeśli tak to w powstałą próżnię wchodzi państwo decydując, co jest wskazane a co nie. To logiczna konsekwencja.

Zaiste, Toffler wielkim futurystą jest, a Polska adoptując jego myśl na strategię rozwoju szybko doszlusuje do zachodnich elitokracji z sterowanymi mediami i sterowaną gospodarką.

Tymczasem po medialnym sukcesie, system IBM nazwany "Watson" ma zostać przystosowany do operowania medycznymi bazami danych. Twórcy komputera zdolnego wygrywać teleturnieje wiedzowe mają nadzieję, że ich maszyna będzie w stanie wyręczać lekarzy w stawianiu diagnoz. Kolejne rynki jakimi IBM chce się zainteresować to finanse oraz biurokracja. Czy Michał Boni skontaktował się z przedstawicielami IBM wyrażając zainteresowanie rządu Polskiego testami tego systemu na naszym podwórku? Nie. Ważniejsza jest kościelna hucpa i zwiększanie kontroli urzędniczej oraz czytanie dziełek starca opisującego zdarzenia na Zachodzie w latach 1980-2000.

Modernizacja imitacyjna w całej rozciągłości. Skończy się jak z Achillesem i żółwiem-Polska jak ten Achilles będzie stale w punkcie, w którym żółw już był, bo uparcie zamiast pędzić naprzód będzie starała się powtarzać obcą drogę. W ten sposób zawsze pozostaniemy z tyłu.

 Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka