Soren Sulfur Soren Sulfur
210
BLOG

Quo vadis konserwatyzmie?

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 2

Tytuł to oksymoron. Konserwatyzm nie podąża bowiem nigdzie. A chyba powinien gdzieś zmierzać.

Jest taka klisza i stereotyp poparty statystyką, że większość ludzi wykształconych, inteligentnych, ludzi kultury ma poglądy lewicowe. Zostawmy na chwile dywagacje na ile to spowodowane jest uwarunkowaniami historycznymi i jak różni się od kraju do kraju. Spróbujmy zamiast tego uznać to za fakt i jakoś zracjonalizować.

Bo przecież nie jest tak, że na prawicy nie ma ludzi inteligentnych, zainteresowanych kulturą i wykształconych, wręcz przeciwnie. Wydaje się jednak, mówiąc banalnie, że jest inna jakość tych cech, podążają one w zupełnie innym kierunku niż w wypadku lewicy. W jaki sposób? Po pierwsze, zdaje się że lewica ma przewagę liczebną wśród czegoś, co można w każdym kraju nazwać elitami z przyczyn odwrotnych od tych, które sugerują proste badania statystyczne. W istocie bowiem okazuje się, że pozorna dominacja lewicy jest efektem systemu kształcenia. Nie chodzi tu jednak o fakt, że nauczanie jest jakoś "skręcone" na lewo, tylko o to, że jest to naturalny efekt uśredniający ludzkiego umysłu.

Co to znaczy? To znaczy że odsetek ludzi średnich jest zawsze taki sam. Czy to jest grupa głupich czy inteligentnych, mają swoją średnią i do niej dążą. Umysł ludzki zaś stara się maksymalizować swoje wyniki - a więc konkluzje - przy minimalnym wysiłku. Efekt: ludzie inteligentni tak samo jak głupi zadowalają się najprostszymi i najszybciej dostępnymi wnioskami. Tyle tylko, że każdy z nich ma wnioski na "swoim" poziome średniości. Nie szukają ani pogłębienia ani re-ewaluacji, nie lubią konfrontować się z krytyką i pracować nad sobą, bo to dodatkowy wysiłek a zyski niepewne. Wśród ludzi inteligentnych powoduje to, że osiągają zadowolenie z racji osiągnięcia powierzchownego zrozumienia spraw. To dlatego opinia publiczna coraz daje się oszukiwać, a wśród ludzi aspirujących do miana elit występuje powszechny skręt w lewo - jako znak naszych czasów. Lewica bowiem obecnie operuje prostymi przeczeniami i skojarzeniami. Coś jest złego? wyeliminować! Coś cię oburza? Zakazać! Jeśli pod oknem rozrywa się bombą jakiś terrorysta islamski, to znaczy że winna jest religia. Gdy do podobnej konkluzji dojdzie prawicowiec, należy natychmiast zmienić zdanie i stwierdzić, że to nie wina tej konkretnej religii, ale czegoś równie łatwego do określenia, zidentyfikowania i zaszufladkowania. Jeśli panuje plaga otyłości, winny jest kapitalizm i reklamy. I tak dalej. Najprostsze konkluzje, nie wymagające zbytniego wysiłku. Urok tego polega na tym, iż pomimo że jest to powszechna nasza cecha, bez względu na podziały polityczne, to na poziomie tego, co nazywamy elitami częściej daje wynik lewicowości. Powód: znak czasów. Obecnie to jest mainstreamem, nurtem głównym myśli, to narzucają nam elity. A dlaczego?

Lewica jest beneficjentem faktu, iż postęp technologiczny idzie na przekór temu, co stałe i niezmienne, a więc temu co utożsamiane z konserwatyzmem. Nauka nieustannie zmusza do zmiany zdania i spojrzenia na świat oraz zmiany sposobu życia. Na przykład - pojawia się kwestia modyfikacji genetycznych? I od razu naukowcy się tym zajmujący są pod ostrzałem, a ich praca pod lupą. Nie jest to złe, a wręcz przeciwnie - potrzebne i zrozumiałe, ale w naturalny sposób skraca to dystans między faktycznym postępem dokonywanym w laboratoriach a lewicowością, która będąc w kontrze do tego, co stałe, skupiona na kwestionowaniu wszystkiego i wszystkich, korzysta na tym, "podczepiając" się pod to. Proste konkluzje idą tutaj ręka w rękę  z wyszukanymi odkryciami. Bozon Higgsa? To znaczy, że nauka tryumfuje, a Bóg nie istnieje. In vitro i sprzeciw Kościoła? Zgodzili się na transfuzje, zgodzili na przeszczepy, na to też się z czasem zgodzą, nauka idzie naprzód, a księża nie maja racji, nigdy nie mieli. I tak dalej.

Lewica więc siłą rzeczy prezentuje się jako ta, co idzie z duchem czasu. Konserwatyzm zaś jest opcją oporową, którą co najwyżej określa się jako moderator tego procesu. Z musu więc opisuje się konserwatyzm jako ważny zwornik społeczeństwa co najwyżej, ale nie jego siłę napędową. I tak jak lewica może przegiąć z nogą na gazie i doprowadzić do wywrotki na zakręcie dziejów, tak konserwatyzm może zmienić się w obskurantyzm i dać po hamulcach, zatrzymując tychże dziejów bieg. Tak to się przyjęło.

Obecnie zaś konserwatyzm skupia się głównie na krytyce objętej drogi rozwoju społeczeństwa. Ponieważ z swej zasady jest reakcyjny i wtórny do tego, co się dzieje - jest nieustannie do tyłu, o krok-dwa za biegiem zdarzeń. Ciągle bowiem toczy wczorajsze, przebrzmiałe debaty z lewicą nie zastanawiając się nad ich konsekwencjami w przyszłości. Lewica się takimi rzeczami nie przejmuje, bo z swej zasady jest w tym kontekście bezkształtna i zaadoptuje się jeśli dać jej czas. Tymczasem konserwatyzm nieustannie zdaje się wpadać w pułapki jakie sam na siebie zastawia. Jest jak zapaśnik starający się powstrzymać nacierającego, więc stoi do niego przodem, ale to tamten widzi, że ten ma ścianę za plecami...

Czas być może, by konserwatyzm przestał się samo ograniczać, przestał spychać się do roli jeno moderatora, a zaczął być siłą napędową. By tak się stało, musi zmienić sposób postępowania i rozumowania swojej roli jak i obrać inne metody działania.

Po pierwsze - musi wyprzedzać bieg zdarzeń. Musi odpowiadać nie na problemy wczorajsze czy dzisiejsze, ale przyszłe. Przykład? Rozważmy wspominaną kwestię in vitro i aborcji. To są sprawy wygrane z definicji, jeśli rozszerzyć debatę o skutki sprzeciwu wobec nich w przyszłości. Wiek XXI będzie bowiem wiekiem modyfikacji genetycznych i eksperymentów  z "ulepszaniem" ludzkiego genomu i próby zmiany jego istoty. Tym samym ustalenie, iż informacja genetyczna jest częścią nienaruszalnej wolności każdego z nas i tą wolność pomaga definiować, a tym samym że należy jej bronić - staje się oczywistością. Dlatego też wszelkie w nią ingerencje są po prostu zakazane. Tak jak zakazuje się cenzury w imię wolności słowa, mimo iż ta wolność ma swoje uboczne efekty.

Po drugie - musi interesować się zmianą trendów. Eutanazja? Kara śmierci? To skończone rzeczy. Eutanazja odpadnie jako "uśmiercenie z litości", to najprawdopodobniej nie będzie w ogóle racjonalnie akceptowane. Choćby dlatego, ponieważ pacjenci sparaliżowani będą mogli komunikować się swobodnie z światem zewnętrznym dzięki skanerom aktywności mózgu,a medycyna pozbędzie się bólu dzięki rozwojowi neurologii. Kara śmierci z tego samego powodu stanie się akceptowalna, bo będzie możliwe stwierdzenie ponad wszelką wątpliwość, kto kłamie i jaki był naprawdę przebieg kwestionowanych zdarzeń. Tym samym powstanie pytanie, czy tak daleka ingerencja w ludzką wolność i jestestwo jest zgodna z konserwatywnymi ideałami. To już nie jest wykrywacz kłamstw, ale czytanie z umysłów. Może więc być tak, że kara śmierci przestanie być przez konserwatyzm pożądana, bo zgoda na nią w praktyce oznaczałaby zgodę na inwigilację i "policję myśli". I to dosłownie.

Po trzecie - musi zmienić swój paradygmat. Zamiast być wiecznie naprawiającym i sprzątającym, ewentualnie hamulcowym, winien dążyć do ustawienia się w roli siły napędowej. Konserwatyzm bowiem wbrew utartemu rozumowaniu nie oznacza sprzeciwu wobec postępu ani jego "urozsądnianie", ale jest z nim tożsamy. Konserwatyzm bowiem wskazuje, że pewne rzeczy mają sens, inne nie. Jedne dają wynik pozytywny, inne nie. I tyle. Dwa plus dwa jest cztery, i o ile raz to dużo a raz mało, wynik jest niezmienny i trzymanie się go jako zasady matematycznej daje zawsze ostatecznie lepsze efekty niż jakiekolwiek eksperymenty z akceptacją subiektywnej wartości. Konserwatyzm więc to dbanie o utrzymanie silnika postępu w dobrym stanie - naoliwianie go, wymianę części, uważanie by go nie zapiaszczyć. Społeczeństwo, państwo, cywilizacja - mają pewne ramy zdroworozsądkowe, które wynikają z budowy świata i naszej natury i wszelkie próby sprzeciwu wobec tego stanu rzeczy postęp wykolejają a nie przyśpieszają, choć czasem może wydawać się inaczej.

Wreszcie, może nie jako zasadę, ale przestrogę, konserwatyzm winien spoglądać na to, co się dzieje z jego przeciwnikiem, lewicą, na wskutek nieprzemyślanych decyzji doktrynalnych. Lewica bowiem w wieku XXI zmierza póki co wprost w objęcia eugeniki i społeczeństwa sterowanego, sztucznego, trans-humanistycznego, jakiegoś Nowego Wspaniałego Świata gdzie ludzie są traktowani jak kawałki maszynerii do zastąpienia. Upojeni narkotycznym szczęściem jaki daje spirala hedonizmu. To przestroga, bo przecież lewica zaczynała jako krytyk takich procesów dehumanizacyjnych. Jest to ostrzeżenie dla konserwatystów by patrzyli, dokąd biorą ich ich myśli i słowa, by nie skończyć podobnie. Więc i tym bardziej winni spoglądać w przyszłość, przewidując i planując nadciągające starcia.


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka