Soren Sulfur Soren Sulfur
839
BLOG

Schizofrenia medialna

Soren Sulfur Soren Sulfur Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Z oceną przemian w Presspublice jest dziwny problem. Z jednej strony larum że zagrożona jest demokracja i pluralizm, z drugiej zaś wielkie zdziwienie że przecie prywatne, więc można co się chce, a  demokracja i pluralizm mają się świetnie, bo ci co odeszli mogą pisać sobie w internecie, gazetę założyć... Mogłoby się wydawać, że to tylko relatywizowanie, względnie naginanie rzeczywistości, ale nie sądzę by to było to. Czytając choćby notkę Kazimierza Wóycickiego można zauważyć ten głeboki rozdźwięk. Że przecież o co chodzi, nie jest źle. No dobrze, nie jest też super, ale też nie tak fatalnie by się Rejtanem pod koła rzucać, w szprychy wkręcać. Mechanizm działa, tylko trochę zgrzyta. Spójrzcie na Białoruś - tam to się dzieje i doceńcie, co u nas jest, nie ma co porównywac, no bądźmy poważni, obiektywni...

Poziom obiektywizmu to abstrakcyjny, tego rodzaju co wyroki sądowe za znieważenie. Oparte na ignorowaniu kontekstu przekazu a skupione na analizie pojedynczego słowa. No bo to nieprawda, że głód u nas jak w Korei, proszę te słowa wypluć, u nas drzewa mają przecież jeszcze korę, nasze dzieci mają tylko niedobór wapnia. Ale to nie tylko relatywizacja, często sprowadzana do figury retorycznej. To także i chyba przede wszystkim, nieumiejętność doboru języka. Opisujemy rzeczywistość na dwa sposoby - albo dobrze albo tragicznie. Albo zielona wyspa, albo insurekcja. Nie chodzi o to, by znaleźć ten mityczny złoty środek, gdyż prawda musi tam leżeć - bo to bzdura, zaklęcie bez wartości, tarcza służąca do zasłaniania braku zdania i wytarty banał. Chodzi o to, że brakuje nam języka adekwatnie opisującego rzeczywistość. Dlatego metafory mające nam pomóc często przeszkadzają albo wręcz przestają być symboliką a zaczynają - treścią. Porównanie czegoś do np. totalitaryzmu nagle staje się nie hiperbolą, ale całym sednem przekazu - że jest totalitaryzm dosłowny. Przesada przestaje być narzędziem a staje się meritum.

Nie jest to też inflacja słowa. Raczej efektem jest inflacja rozumienia. Nie odnosimy się już do treści, ale do formy. "Retoryka jest wszystkim", podczas gdy ona jest niczym. Co zabawne problem to nie obcy innym krajom. W Ameryce Barack Obama jest wyzywany od socjalistów. Dla nas - kuriozum. Dla wielu amerykanów też, no bo przecież nic nie chce kolektywizować, nie przesadzajmy. A jego reforma zdrowotna? Przecież w porównaniu z NFZ to dziki kapitalizm. Ale gdy u nas stwierdzi się, że dajmy na to płacimy horrendum wysokie podatki, to zaraz się powie że są tak naprawdę średniej wysokości i proszę nie narzekać i nie przesadzać. Następuje przez to zatarcie rzeczywistości. Dyskusja zamiast rozjaśniać zaciemnia - trzemy piaskiem po szkle aż zmatowieje, bijąc piane zbędnych wyjaśnień że "przecież nie o to chodzi". I nie dochodzimy nigdy do niczego, bo zamiast mówić ad meritum mówimy ad piana.

W efekcie przestaje być ważne to, co ważne. Co się stało z "URze" i jaki to ma wpływ na jakość deabty publicznej w Polsce jest bagatelizowane, albo na odwrót - jest wyolbrzymiane. Czy oznacza to, że nikt nie ma racji? Skądże. Skoro jedna strona problemu nie zauważa i twierdzi, że jest dobrze, a druga ekspanduje go być może ponad miarę wieszcząc koniec demokracji, ale problem jest... To jest jasne, kogo drogą logicznej eleminacji się wybiera. Lepiej jest strzelać do komara z armaty aniżeli twierdzić, że latające owady to przesąd i zostać zakłutym przez rój afrykańskich pszczół.

Tak właśnie odbieram postawę prezentowaną na S24 przez np. Kazimierza Wóycickiego. Na dobrą sprawę nie wiadomo nawet po co napisał swoją odpowiedź na apel Jankego, którą można podsumować: "Zgadzam się ale nie zgadzam się". Parcie na Główną czy ki diabeł? Skoro wystarczy pluralizm tylko pielęgnować i dopieszczać, to skąd przeświadczenie że jednak stało się coś niepokojącego? Pluralizm i demokracja albo są w całości, albo ich po prostu nie ma. Nie mogą "trochę być a trochę nie być". Sam fakt, że przynaje sie, iż są ułomne oznacza iż przyznaje się, że są tak naprawdę zagrożone. No bo skoro problemu nie ma to dlaczego się o nim pisze?

Schizofrenia medialna diagnozy rzeczywistości w całej swej krasie.

Pluralizm i demokracja to nie są rzeczy raz dane, skończone. Ich standardy ewoluują, zmieniaja się, trzeba o nie nieustannie zabiegać. Demokracja to organizm żywy, nie mauzoleum. I Polska wcale nie osiągnęła jakiegoś wysokiego poziomu w tym względzie, a teraz wręcz robi kroczek w tył, albo całą ich serię jesli wziąć poprawkę na Boniego Od Cenzury. Sposób przejęcia Presspubliki rodzi wątpliwości. Osoba jej właściciela budzi wątpliwości. Jego znajmości budzą wątpliwości. Jego polityka wobec Rzeczpospolitej i "URze" budzi wątpliwości. De facto likwidacja tego ostatniego eleminuje ważny węzeł polskich mediów, ograniczając pluralizm. Tymczasem poza internetem news ten nie istnieje, a i tak słabo. To nie jest normalne.

Ale Kazimierzowi Wóycickiemu wydaje się to przesadą. Może dlatego, bo przecież, jak sam przyznaje, publicyści "URze" go wkurzali. Jak się wyjmie cierń z tyłka, to trudno uzasadnić jego niezbędność, bo nagle odczuwamy ulgę.


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości