Soren Sulfur Soren Sulfur
525
BLOG

W godzinę W - plan ratowania Polski. Antyprogram cz.2

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 20

W rocznicę Powstania nasze myśli dążą do przeszłości. Rozprawiamy o tym, co było i co mogło być. Zmieńmy to. Pomyślmy o przyszłości. A raczej o tym, że jej może nie być.

Powstanie Warszawskie było zrywem wolności, ryzykownym planem wydarcia jej z zębów zdychającego niemieckiego potwora i tym samym odebrania tego trofeum barbarzyńskim sowietom. Można powiedzieć, że dziś, w 2015 roku, w jakiś sposób tamta walka - przegrana, zamieniła się w wygraną - niezłomnego polskiego ducha.

Jednak chyba wielu prześladuje pytanie jak widmo – ale po co to było, skoro Polska ulega samolikwidacji? Co jest nie tak z naszą wolnością, skoro naród liczebnie ginie w tempie porównywalnym jedynie z wojną?

Niniejszy tekst jest kontynuacją myśli z wpisu „Anty-program dla anty partii sprzedam”. Czy faktycznie nic się nie da zrobić? Nie, Polskę da się uratować.

Spośród wszystkich problemów Polski, a imię ich legion, trzy wysuwają się na pierwsze miejsce.

1. Śmierć narodu. Polacy wymierają w przyspieszonym tempie. W ciągu dwóch pokoleń Polacy ulegną samolikwidacji z powodu załamania demograficznego i ciśnienia ekonomicznego jakie na młode pokolenia nałożą pokolenia starsze, a które to ciśnienie wymiecie ostatnie resztki zdolnych do rozrodu Polaków z kraju. Na tym etapie zmiany będą nieodwracalne wedle naszej obecnej wiedzy.

2. Wypalenie zdolności wzrostu gospodarczego. Rozwinięte państwa doświadczające również zapaści demografii mogą liczyć na ratunek w postaci automatyzacji, rozwoju sztucznej inteligencji, genetyki i technologii rejuwenacyjnych (odmładzających, przedłużających życie). Polska jednak ma ogromne trudności z budową własnego zaplecza naukowo-industrialnego. Wobec tego ekonomiczne grozi jej pułapka średniego rozwoju. Co w połączeniu z kolapsem narodu po prostu zmiecie kraj z powierzchni ziemi - być może tym razem już na zawsze, gdyż nie ma gorszej mieszanki niż depopulacja, starzenie i peryferyjna gospodarka.

3. Marnotrawienie ludzkich ambicji, zdolności i pracy – mamy w tym spore doświadczenie, bo 25 lat plus pół wieku komunizmu. Polska jest porażką - porażką utraconej przyszłości. Cytując klasyka-cały ten wysiłek Polaków jest jak krew w piach. Boksujemy w miejscu.

Gdzie jest winowajca? Jest nim źle skonstruowane państwo, które jest bezpośrednim źródłem praktycznie każdego problemu polskiej społeczności. Nie nasza kultura, nie język , nie religia czy brak takowej, historia, położenie, mentalność i tym podobne wymówki. Sednem jest państwo-zawiadujące 40% gospodarki poprzez redystrybucję pieniędzy zbieranych w  podatkach i wpływająca na pozostałe 60% tworzonym prawem.

W poprzednim tekście postawiona została teza – próba zmiany strony wydatkowej w bilansie państwa jest w obecnej sytuacji politycznej niemożliwa i musi przynieść porażkę reform. Jedyne zamiany są możliwe po stronie poborowej (podatki) oraz władztwa (administracja). Tylko sukces w tych kategoriach pozwoli na uzyskanie kapitału zaufania, który będzie można wydać na kolejne zmiany - jeśli Polacy sobie tego będą życzyć .

Tak się składa, że wszystkie 3 wymienione problemy maja wspólną przyczynę, punkt centralny. Jest nim… system podatkowy.

Dlaczego Polacy w kraju dzieci nie mają, a jak wyjeżdżają do Wlk.Brytanii rodzą po 3-4? Dlaczego próbujący dorobić się młodzi ludzie wyjeżdżają właśnie tam? Dlaczego w Polsce jest nieustanny problem z bezrobociem? Dlaczego jest problem z płacami? Z wyzyskiem pracownika-tzw.rynkiem  pracodawcy? Dlaczego istnieje ogromna szara strefa? Dlaczego ludzie pracują na czarno, mamy plagę  niepewnych form zatrudnienia? Dlaczego Polak nie może osiągnąć stabilizacji? Dlaczego nie może się dorobić? Dlaczego go nie stać na dzieci? Dlaczego nie stać go na kredyt mieszkaniowy? Dlaczego akumulacja kapitału w  firmach jest niska?  Dlaczego polska giełda to mikrus? Dlaczego zagraniczne firmy „koszą” konkurencję polską, mimo iż ich produkty wcale nie są lepsze?

Te i wiele innych pytań znajduje odpowiedź właśnie w systemie podatkowym. Jest on degresywny (podatek rośnie wraz z biednieniem podatnika, maleje wraz z wzrostem jego dochodów), jednocześnie karze za podjęcie pracy, winduje koszty wszelkiej działalności, niszczy przedsiębiorstwa i firmy, zachęca do bycia nieuczciwym, promuje marnotrawstwo, faworyzuje zagraniczne podmioty itp.

Nieważne jest, jaką zmianę się tu zaproponuje, ważne jest by jednym posunięciem rozwiązywała ona wszystkie te kwestie:

1. Eliminowała lub drastycznie obniżała opodatkowanie pracy. Opodatkowanie pracy jest odpowiedzialne  za wymieranie Polski, gdyż powoduje: emigrację, bezrobocie, niskie płace i dużo niższy niż powinien być wzrost gospodarczy, przekładający się na marnowanie cywilizacyjnych szans, to z kolei na emigracje i koło się zamyka.

2. Eliminowała lub drastycznie zmniejszała opodatkowanie dochodów dla jaki największej ilości obywateli (podniesienie siły nabywczej).

3. Wyrównywała status podmiotów zagranicznych i krajowych . Wprowadzała jednolite, proste zasady dla każdego. Zero preferencji jakiegokolwiek typu .Podatki nie są narzędziem „polityki gospodarczej”, lecz finansowania państwa; inaczej zawsze będą równi i „równiejsi”.

Te zmiany oznaczają oczywiście, że na miejsce usuwanych ciężarów należy albo wprowadzić nowe albo rozbudować stare. Sednem reformy jest przesunięcie finansowania państwa na "głębokie kieszenie". Tak się jednak składa że nie trzeba tutaj eksperymentować - OECD od lat zaleca wszystkim swoim członkom odejście od wszelkich innych form opodatkowania aniżeli VAT, gdyż po jego wprowadzeniu i tak ok 0,4 do 0,6 budżetu pochodzi z tego źródła. Sam VAT nie jest „dobrym” podatkiem, ale jest wydajny, i daje odpowiednio dużą ilość zysków dla budżetu – jeśli komuś się VAT nie podoba, a jednocześnie chce utrzymania państwa opiekuńczego (tak, Polska też nim jest, gdyż ma państwową służbę zdrowia, szkolnictwo, oferuje emerytury oraz zabezpieczenia socjalne, komenderuje ponad 40% PKB w ten sposób) to nie jest to możliwe. Utrzymanie państwa z podatków bezpośrednich wymagałoby  pozbycia się państwa opiekuńczego i sprywatyzowania wszystkiego za wyjątkiem podstawowych jego funkcji – gdyż do obsługi zdrowia, szkolnictwa, emerytur, zabezpieczenia socjalnego, ale i  administracji, wojska, sądów i policji potrzeba ok 1/3 PKB i nic tu nie pomoże – a tyle nie da się zebrać w podatkach dochodowych.

Obecnie istnieje tylko jeden plan takiej całościowej zmiany systemu podatkowego w podobnym kierunku - jest to plan Centrum Adama Smitha (kasacja PIT, zamiast CIT - 1% podatku przychodowego od firm z pełną księgowością, 1,2 % opodatkowania kapitału, kasacja wszystkich składek i wprowadzenie 25% opodatkowania funduszu płac - zero różnic podatkowych dla różnych form zatrudnienia, jednolity VAT i akcyza od firm z pełna księgowością ok. 20%. Następnie systematyczne obniżanie podatku od funduszu płac aż do jego eliminacji. Małe przedsiębiorstwa nie prowadzą żadnej księogowści). Sednem tego planu jest zbilansowanie budżetu - tyle, ile otrzymywano przed reformą ma być otrzymane na końcu. Zmienia się więc tylko to, od kogo podatki są pobierane i kiedy, eliminując najbardziej patologiczne jego elementy oraz oczyszczając drogę do stopniowego przerzucania finansowania państwa na VAT (i tym samym kierunek na likwidację wszystkich innych podatków, a przez to wymuszenie stopniowego zwiększania wydajności państwa, zmniejszając jego potrzeby podatkowe).

Dopełnieniem tej reformy jest zmiana prawa gospodarczego.Eliminacja biurokracji przez nakazy zwolnień itp. nigdy się nie powiedzie, gdyż biurokracja jest obciążona obowiązkami wytworzonymi przez złe prawo. Jeśli chcemy zmniejszyć biurokracje, musimy zmienić prawo. Zaś ono w Polsce niszczy spora część dochodu narodowego poprzez marnotrawstwo czasu-zarówno pracowników, firm jak i urzędników, oraz pieniędzy. O tym jakie koszty produkuje w Polsce zbędne prawo pisałem tutaj. W skrócie - gdyby nie to prawo, bylibyśmy dziś na poziomie rozwoju Korei Południowej, kosztuje ono 2% PKB.

Jedynym wyjściem jest radykalna zmiana, ignorująca wszelkie zastrzeżenia wysuwane przez lobby administracyjne. Hasło „powrotu do ustawy Wilczka” jest jedynym mającym sens. Razem z tą zmianą do prawa polskiego powinna zostać wprowadzona tzw. „klauzula UE+0”, gdyż większość prawa jakie się u nas bezmyślnie produkuje jak pianę jest wprowadzane pod pozorem konieczności dostosowania się do wymogów europejskich - w istocie jednak UE nie narzuca konkretnych regulacji, zaś nasi prawotwórcy przy okazji przepychają mnóstwo zbędnych przepisów jeszcze ostrzejszych niż już szkodliwe przepisy nakazane przez UE. Zmiana w tym względzie będzie nakazywała takie dostosowanie prawa polskiego do unijnego, by spełniało tylko wymogi europejskie, a nie dorzucone zbędne „nasze”. Obok klauzuli „UE+0” powinna zostać wprowadzona zasada redukcji ilości prawa - każde wprowadzenie nowego przepisu ma być skorelowane z kasacją dwóch już istniejących o tej samej objętości. W ten sposób powstrzymany ma zostać stały rozrost prawa, wymusi to wzrost jego jakości i przejrzystości, a jego kontrola - przekierowana zostanie na europarlament. To dziś kompletnie ignorowany fakt, ale UE jest odpowiedzialna swoją radosną twórczością za równie szkodliwe  efekty marnotrawiące ludzki wysiłek, co nasze prawo rodzime. Nasi politycy zostaną więc zmuszeni do aktywnego działania w UE na rzecz ochrony swoich obywateli, zamiast dokładania smutków rodakom do kamieni wysyłanych z Europy.

Te dwie reformy rozwiązują bez przesady mówiąc ok.40% problemów Polski, w  tym najważniejsze, wpływając e na demografię i fatalną strukturę rozwoju gospodarczego. Z tak ułożonym prawem gospodarczym oraz podatkami Polska przez najbliższą dekadę spokojnie będzie się rozwijała w tempie 6-8% rocznie i zacznie ściągać naszych emigrantów z powrotem, przestanie tez być czarną dziurą innowacji-krępowanej przez urzędników i chaos organizacyjny jaki jest ich działalności produktem.

Jednak demografia wymaga więcej, niż tylko stworzenia warunków wzrostu gospodarczego. Polityka socjalna państwa jest w tej kwestii niezborna, co ostatnio zauważył NIK. Kosmetyczne poprawki - karty dużych rodzin, czy osławione urlopy wychowawcze - nie uwzględniają otoczenia gospodarczego oraz sygnałów wysyłanych przez system socjalny. Otoczenie zostaje zmienione poprzednimi reformami. Co z systemem socjalnym?

Ponieważ naczelną zasadą w tej fazie reform jest niezmienianie wysokości budżetu ani polityki wydatkowej, wydaje się że ręce mamy związane. Tak jednak nie jest. W tej materii jedno musi zostać - i może - zostać zrobione małym wysiłkiem, za to z powszechnym poparciem.

To realizacja sugestii NIKu i Fundacji Republikańskiej  sprzed trzech lat. Optują one za połączeniem w wszystkich narzędzi, którymi dziś wspiera się rodziny, zmiany kategoryzacji pomocy z socjalnej (dochód) na demograficzny (ilość dzieci) i z warunkowej (bieda) uczynić ją bezwarunkową (potomstwo). Taka sama więc ilość pieniędzy, jaka była wydawana na pomoc rodzinom do teraz będzie wydawana dalej - ale wszystkie programy zostaną zlikwidowane i zastąpione jednym, mającym skoncentrowane efekty. Jest to słynne już „500 złotych na dziecko”. Ale  tutaj nie będzie problemów z finansowaniem takiego przedsięwzięcia, gdyż pieniądze na to już są wydawane  - ale w setkach niezależnych, wpadających na siebie i pozbawionych skutków pozytywnych programów socjalnych. Pieniądze te nadal będą pełnić rolę pomocy rodzinie - ale tym razem osiągną efekt demograficzny. Oczywiście plan FR został opracowany dla systemu podatkowego z istniejącym PIT. Będzie wiec trzeba go zastąpić bezpośrednim transferem. A to niemałe pieniądze - FR oceniła je na ok 30 miliardów, NIK na 50 miliardów rocznie… 3% PKB. To potężne środki mogące realnie odmienić sytuację.

Przy czym należy zastrzec, że ostatecznie za katastrofę demograficzna jest odpowiedzialne właśnie państwo socjalne - tworzące wysokie koszty życia poprzez wysokie opodatkowanie, tworzenie inflacji i długu, co zmniejsza dochód jakim są w stanie dysponować ludzie i tym samym ogranicza ich zdolność do posiadania dzieci. Z czasem następuje zmiana pokoleniowa, kiedy tak skonstruowany system impulsów ekonomicznych karzących rodziny wpływa na zmianę postawy ludzi – następuje wytworzenie kultury paidofobicznej (dzieciofobicznej).

Jeśli powyższe zmiany uda się wprowadzić, wtedy otrzymamy realną szansę uniknięcia katastrofy. Na razie nasze ćwierć wieku wolności - może się wydawać niektórym fetą, złotym momentem dziejów. Ale w istocie przypomina to euforię jaka odczuwali Powstańcy w pierwszych dniach walki. Wtedy wszystko wydawało się możliwe i wszystko wydawało się lepsze niż to, co było. A co przyniosła przyszłość - dziś już wiemy. Oby i nasza euforia nie skończyła się podobnie. Dlatego - należy działać.

 

Sulfur

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka