Soren Sulfur Soren Sulfur
1976
BLOG

Logika terroryzmu islamskiego

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 25

Wydarzenia w noc sylwestrową w Niemczech i kilku innych miastach Europy mogą być inspirowane przez terrorystów.

Celem jest napuszczenie na siebie ludności rodzimej i napływowej by wywołać tak duże napięcia, aby uniemożliwić  integrację i doprowadzić do dalszej radykalizacji.  Obranie taktyki napaści seksualnych jest wynikiem porażki zamachów - które nie wzbudziły powszechnej nienawiści i chęci odwetu. Islamiści nie przewidzieli, że populacje krajów Europy Zachodniej  w wyniku propagandy poprawności politycznej nie są w stanie wykrzesać z siebie normalnej reakcji na takie bestialstwo. Ale jednego, czego urobić nie zdążyła - to stosunku do kobiet społeczności lokalnych. Terroryzm - jest od nich odległy. Zaś wracanie uliczkami w nocy-już nie.

Zastanawiające jest, że pomimo dużej ilości imigracji muzułmańskiej aż do tej pory nie było podobnych zdarzeń jak w ostatniego sylwestra. Co prawda były znane doniesienia z Wlk.Brytanii o zatajaniu działalności gangów gwałcicieli, ale uznawano to za wypadek przy pracy, patologię angielską. Szwecję już dawno temu skreślono, uznając że jest chorym człowiekiem Europy (tak jak my dziś patrzymy na Niemcy, tak Niemcy patrzą na Szwedów). Poza tym tamtejszych napaści seksualnych dokonywali innego typu imigranci-z Erytrei czy Somalii, nie zaś Iraku i Syrii. Stosunek do kobiet w tych dwóch krajach również dalece odbiega od europejskiej normy, ale nie było do tej pory tego typu zdarzeń. Fakt, ze doszło do nich w kilku miejscach jednocześnie i były masowe - wskazuje na to, że mogły one mieć charakter zorganizowany, z poduszczenia.

Logika terroryzmu islamskiego jest prosta, choć przewrotna. Wydawać by się mogło, że wykonywanie zamachów terrorystycznych tuż po przyjęciu fali imigrantów Syryjskich z wykorzystaniem tychże jest kontrproduktywne - doprowadzi przecież do zamknięcia granic oraz większego zaangażowania Europy przeciwko atakującym. Tymczasem islamistom powinno zależeć na czymś odwrotnym. Na tym, by Europa dalej spała i dawała się kolonizować.. Zanim rebelianci libijscy rozstrzelali Kadaffiego, zasłynął on buńczucznym stwierdzeniem, że Europa zostanie podbita przez islam za pomocą właśnie tej metody - i nie potrzeba będzie ani jednego wystrzału.

Rzeczywistość jednak jest nieco inna. Trafiający do Europy muzułmanie tracą dzietność. Wbrew powszechnemu mniemaniu kraje arabskie dwie dekady temu weszły w fazę spadkową urodzeń. Jest on gwałtowny. Iran na przykład jest poniżej zastępowalności pokoleniowej. Siłą inercji demograficznej populacje arabskie jeszcze rosną, niektóre kraje zaś mimo spadku o kilkaset procent nadal mają wysoką dzietność. Jednak imigranci z tych krajów po trafieniu do Europy, gdzie warunki życia jeszcze bardziej narzucają ograniczenie rozrodczości a styl życia zachęca do konsumpcjonizmu; szybko tracą swój demograficzny impet, nurkując do poziomów lokalnych.

Do tego muzułmanie europejscy upodabniają się w stylu życia i poglądzie na większość spraw do swoich sąsiadów. Dla rodzimych Europejczyków –nie dość szybko, ale dla islamistów - za szybko. By ich plan „kolonizacji” się powiódł, musi mieć on jeden zasadniczy komponent: radykalizację.  W przeciwnym razie ta ludzka masa rozpłynie się i uformuje w coś nowego.

By to nie zaszło, islamiści dokonują pozornie nonsensownych zamachów , napaści. Chodzi o wbicie klina między ludność napływową a rodzimą, by oprócz różnic kulturowych, religijnych, zapanowała również podejrzliwość, wręcz nienawiść. By zmusić kraje europejskie do dyskryminacji - bo tylko w taki sposób będą  w stanie bronić się przed tym zagrożeniem. Nie da się odróżnić muzułmanina terrorysty do nie terrorysty, radykała od liberała. Co gorsza, nie da się przewidzieć, który przeistoczy się  w którego i kiedy. Islamiści chcą to wykorzystać, wymuszając na państwach i społeczeństwach Europy działania, które doprowadzą do zepchnięcia całości muzułmanów do narożnika.  Otoczyć ich murem niechęci i, podejrzliwości. W ten sposób rdzeniem mniejszości muzułmańskich staną się radykałowie, a nie mający skłonności do przemocy imigranci zostaną zmuszeni do popierania radykałów w odruchu samoobrony. Dosłownie to samo stanie się po stronie europejskiej, gdzie opinie radykalne zyskają legitymizację.

Tylko przez zaostrzenie podziałów rasowo-etniczno-religijnych islamiści mogą liczyć na zwiększenie swoich wpływów, większa ilość ochotników, oraz na - do czego otwarcie się przyznają - pełnoskalową wojnę religijną w Europie (państwa muzułmańskie nie będą stać z boku i patrzeć).

Zamachy terrorystyczne jednak okazały się zbyt kiepskie dla tego celu. Społeczeństwa Europy Zachodniej kompletnie „nie wiedzą o co chodzi”. Reagują jak nie przymierzając króliki, które widzą jak jednego z ich swojaków goni, dopada i pożera wilk. No wilki już tak mają… to nie ich wina…coś jeść muszą… Tamten zresztą sam się prosił, odszedł tak daleko, trawa mu tu nie smakowała, to i o, proszę. Dostało mu się, prowokował wilka. Takie prawo natury…

Nie potrafiąc wzburzyć nienawiści za pomocą samych zamachów, terroryści prawdopodobnie sięgnęli po broń ostatecznej pogardy - napaści seksualne i gwałty.

Celem jest rozwścieczenie przeciwnika, by utracił panowanie nad sobą. Ośmieszyć władze, skrępowane swoją nieudolną polityką i polityczną poprawnością, sterroryzować populacje lokalne, by wypchnąć do władzy polityków kierujących się emocjami, i by podburzyć tłumy.

Polska nie może stać i przyglądać się temu z boku - Europa to konglomerat małych, ale łatwo bogacących się państw, powiązanych ze sobą ciasno geopolityczną siatką zależności. To, co wpływa na sąsiadów, wpływa i na nas, co wpływa na nas –wpływa na nich. Dojście do władzy ludzi pchanych negatywnymi emocjami tłumów, których celem jest wygranie wojny kultur i ras jest fatalnym scenariuszem. Choćby dlatego, bo wszystkie te grupy od prawa do lewa są zafascynowane Rosją Putina, jako przykładem silnego przywódcy który z islamistami wie, co robić. Nie wystarczy nie popełniać błędów naszych zachodnich sąsiadów i partnerów w UE. Należy na tyle na ile to możliwe-wychodzić z inicjatywą, wyprzedzać zdarzenia, proponować rozwiązania. Należy okazać przywództwo. Nie trzeba być bogatym, wpływowym krajem by móc to zrobić. Przykładem są Węgry, które de facto narzuciły ton dyskusji o kryzysie imigracyjnym, choć wydawało się, że zostaną zakrzyczane. Dziś wszyscy przywódcy europejscy mówią Orbanem…

Co trzeba zrobić jest w miarę oczywiste, ale ktoś nareszcie powinien to zacząć mówić głośno i otwarcie, a nie kluczyć wokół sprawy. Zamknięcie granic -to za mało. Ludzi, którzy tutaj dotarli na fali kryzysu imigracyjnego należy odesłać z powrotem tam, skąd przybyli. W Syrii toczy się wojna? Należy więc ją zakończyć. Irak jest niestabilny? Należy ustabilizować. Libia w stanie wojny domowej? Interweniować. Przemyt ludzi przez morze? Zablokować flotą. Politycy tacy jak Angela Merkel zabrnęli tak daleko, że nie mogą się wycofać nie tracąc twarzy. Należy to zrozumieć. Niech Polska zgodzi się na automatyczne kwoty uchodźców - ale tylko pod warunkiem realnych zobowiązań wszystkich krajów UE w sprawie odesłania uchodźców –co do jednego - z powrotem i zamknięcia granic. Jeśli tego komponentu nie będzie, Polska nie powinna decydować się na nic więcej aniżeli to, na co niefortunnie przystała premier Kopacz.

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka