Soren Sulfur Soren Sulfur
1762
BLOG

Państwo psuje, więc naprawi

Soren Sulfur Soren Sulfur Gospodarka Obserwuj notkę 45

Plan Morawieckiego to „ostrożna nadzieja”, tak można nazwać reakcję przedsiębiorców. Jest się więc czym chwalić? Niespecjalnie. Tak przedsiębiorcy reagowali praktycznie na każdy pomysł reform. To nic nowego.

W Polsce pod względem prawa działalności gospodarczej i podatkowego jest bowiem tak źle, że każda zmiana wygląda na poprawę i sama obietnica zmian już potrafi wywołać euforię. Jednak po tylu latach rozczarowań - albo nic z tego nie wychodziło, albo wręcz „dowalano” gospodarce - euforia przeradza się w ostrożność. Komunikat więc takich instytucji jak ZPP należy uznać za zachętę, a nie poparcie.

W istocie, jeśli wczytamy się w oświadczenia i wsłuchamy w opinie przedsiębiorców, to są one krytyczne. W skrócie można je podsumować następująco: „Dobre pomysły, mało konkretów, ale to, co nas interesuje jest praktycznie ignorowane, jeno wzmianka.” Minister Morawiecki skoncentrował się na tym, co politycy lubią najbardziej - twierdzeniu, że coś mogą i coś robią. Dlatego na konferencji prasowej mogliśmy nasłuchać się o odblokowaniu innowacji dzięki zasobom spółek skarbu państwa.

Problem z planem Morawieckiego jest dwojaki. Polski i globalny.

Problem polski jest prosty: nasze państwo po prostu do niczego się nie nadaje. Jest zorganizowane w nieefektywny sposób, jego poszczególne części nie współpracują ze sobą, konkurują i przeszkadzają, zaś cała filozofia stojąc za tą strukturą jest przedłużeniem zasad PRL-owskich. Struktura państwowa, która powstała po wojnie miała służyć kontrolowaniu i dominowaniu Polaków. Po zmianie ustroju zasadnicza cześć tego państwa usunięto, ale jego kręgosłup prawno-organizacyjny pozostał.

W polityce przyjęło się mówić o lustracji jako moralnym zaniechaniu. W efekcie afery z „szafą Kiszczaka” nareszcie zaczęto mówić otwarcie o innych efektach-praktycznych. Jak pozostawienie tych samych ludzi, którzy zajmowali się kontrolą i dominacją nad narodem Polskim u sterów państwowych instytucji wpłynęło na nasz rozwój, nasze szanse i przez to nasze dzisiejsze życie?

W istocie nasze państwo jest zbudowane wciąż tak, by nam je utrudniać. Do tego jest ono chronicznie nieudolne. Połączenie zaś anty-obywatelskości i nieudolności generuje gigantyczna korupcję, niweczącą nawet te wysiłki, które miały szanse powodzenia. Pytanie: jak więc taka struktura może posłużyć do wykonania działań pozytywnych, napędzających rozwój gospodarczy? Tak, wiele zmian proponowanych przez Morawieckiego wygląda dobrze . To rozsądne szukanie wśród tego, co się ma, narzędzi do wykonania zadania akceptując rzeczywistość taką, jaka jest. Tylko, że wielkim pomijanym założeniem od którego wykonanie tego planu zależy jest sprawność państwa jako takiego. O tym nie ma nigdzie ani słowa. A właśnie na to zwracają uwagę przedsiębiorcy.

Drugi problem jest globalny, uniwersalny. Wszędzie bowiem popełniany jest stale ten sam błąd-zakłada się, że państwo to magiczna różdżka, która wszystko może, potrzeba tylko woli. Machnie się tak, wyjdzie to. Machnie się inaczej-powstanie coś innego. Wszystko można. Kwestia odpowiedniego machania. Jeśli ktoś tego nie robi, to dlatego, ponieważ nie chce (więc się jest złym człowiekiem).

Ale państwo to nie jest magiczna różdżka. To narzędzie, które zostało stworzone do konkretnych celów i jest do nich dostosowane. Państwo jest jak młotek-którym można wbić gwoździe, względnie komuś przyłożyć w kolano, ale już niespecjalnie da się nim zjeść obiad, o popiciu kawą zaś można zapomnieć, bo nawet największy akrobata tego nie dokona. Oczywiście można pewnie nauczyć się jeść i młotkiem - nie wszystko, ale przecież można dostosować menu i wyćwiczyć ręce tak, by nie wybijać sobie zębów przy każdej okazji. Pytanie tylko, po co, skoro od tego jest widelec, nóź i łyżka? Po co marnować czas i energię na naukę jedzenia spaghetti młotkiem, po co ryzykować zdrowiem?

Państwo jest stworzone do aplikowania przemocy. Celem tej przemocy jest obrona społeczności żyjącej na jego terytorium. Przemoc jest aplikowana wobec zagrożeń z zewnątrz, z terenów poza kontrolą państwa; oraz z wewnątrz-wobec obywateli pragnących zaszkodzić innym obywatelom. By chronić przed przemocą wewnętrzna państwo ustala reguły, co tą przemocą jest i zakazuje swoim obywatelom używania przemocy na własną rękę. Sadownictwo, policja-mają za zadanie wymuszenie przestrzegania tych prostych reguł. Ponieważ państwo nie ma możliwości kontroli w ten sposób tego, co się dzieje poza jego granicami angażuje się w dalekosiężne planowanie tzw. polityki zagranicznej by prewencyjnie zapobiegać zagrożeniom dla swoich obywateli, jakie mogą przyjść z zewnątrz. Do tych zadań zostało powołane państwo. Cała jego konstrukcja jest powodowana tymi celami. I dlatego istnieje bardzo mało innych rzeczy, które taka struktura może z powodzeniem wykonywać. Narzucanie innych obowiązków na nią będzie dawało rezultaty gorsze lub wręcz fatalne. Bo co prawda, jak z przykładem młotka, można pewne rzeczy zrobić jak człowiek się uprze, ale szkoda marnować na to energii i czasu, które można spożytkować lepiej.

Dlatego właśnie państwa odnoszące sukcesy w dziedzinach takich jak organizacja życia gospodarczego, kulturalnego czy edukacyjnego są rzadkością, a te, które nie są w stanie tego robić - normą. Gdy wskazujemy na państwa, które wykonują dodatkowe obowiązki „dobrze” to wskazujemy na wyjątki potwierdzające regułę, a do tego porównujemy porażkę z beznadzieją. Wskazujemy na człowieka jedzącego spaghetti młotkiem i uznajemy to za dobry pomysł, bo jemu się udało. Może nawet nam się tez w końcu ta sztuka uda, ale pytanie po kiego diabła - pozostaje niezaadresowane („Bo na Zachodzie” „Bo Europa”  „bo wszyscy jedzą młotkami” itp „non-arguments”).

To zaś, czego wyczekują przedsiębiorcy-a za nim ich pracownicy - to dwie rzeczy: żeby państwo dało im spokój i przestało z nich zdzierać pasy. Mówiąc konkretnie-chcą odbiurokratyzowania oraz odfiskalizowania. Jasnych, prostych i niezmiennych reguł.

Co prawda Morawiecki wspomina o „konstytucji dla biznesu”, ale można to skwitować tylko westchnięciem. To pomysł przejęty od PO, i jest on beznadziejny. PiS sam tą ustawę zablokował, a teraz do niej wraca. Ustawa ta miała ok 120 artykułów i prawie 60 stron objętości. W załącznikach wyliczała jakieś 150 rodzajów działalności, jakie są regulowane, reglamentowane i koncesjonowane, i była zredagowana zgodnie z „zasadami sztuki prawodawstwa”, czyli bełkotliwie z dziesiątkami odnośników do już istniejących, jeszcze bardziej bełkotliwych przepisów, tak by obywatel nie mógł się dowiedzieć co u diabła mu wolno. Za żadne skarby nie można tego nawet porównać do legendarnej już tzw. ustawy Wilczka, której powrotu w formie dostosowanej do prawodawstwa UE domagają się od dekad pracodawcy: 19 stron, 54 artykuły, 19 ograniczeń i koncesji.

Tak więc nie dość, że państwo niespecjalnie nadaje się do rzeczy, jakie pan Morawiecki chce, by wykonywało; ale do tego to konkretne, nasze państwo jest tak zbudowane żeby nawet to, do czego zostało powołane się mu nie udawało. Mimo tych dwóch fundamentalnych zastrzeżeń PiS zamierza jeść spaghetti młotkiem. Czy raczej będzie NAS karmić tym młotkiem.  Zapowiada się bardzo emocjonujący obiad, nieprawdaż? Kto pierwszy otworzy buzię? Śmiało, młotek leci, powiedzcie „aaaa….”

 

Sulfur

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka