Soren Sulfur Soren Sulfur
11514
BLOG

Koniec Niemiec?

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 106

Żadnych Niemiec już nie będzie. Demograficzne samobójstwo tego narodu staje się faktem w wyniku polityki przyjmowania tzw. „uchodźców”.

Fakt ten staje się jasny po przebadaniu struktury kohort wiekowych niemieckiej populacji. Polska ma ograniczone możliwości wpływu na tą sytuację, powinna się jednak na nią przygotować. W przeciągu pokolenia możemy bowiem mieć nowego, znacznie mniej stabilnego sąsiada.

Posługując się intuicją wielu ludzi wskazuje na możliwość przemienienia Niemiec z kraju Niemców, na kraj muzułmanów pochodzących z innych narodowości. Jednak te intuicje są często-gęsto odrzucane jako niedorzeczne. Co z tego, że kraj taki jak Niemcy weźmie milion czy nawet dwa migrantów? Populacja wynosi 80 milionów, po prostu będzie pewna nowa mniejszość etniczna w granicach i to wszystko.

Gdy patrzymy na wielkość populacji w liczbach bezwzględnych tak naprawdę nie widzimy prawdy. Gdy na przykład mówi się o Polsce jako kraju „prawie czterdziesto-milionowym” pojawia się przed nami obraz czterdziestu milionów takich samych ludzi. Jednak w tej liczbie zawarte są różne grupy wiekowe. Zarówno dzieci, jak i ludzie starzy. Polska nie ma 40 milionowego rynku pracowniczego, ale ok. 15-sto milionowy. Te 15cie milionów to ludzie w tzw. „wieku produkcyjnym”, czyli dorośli przed emeryturą obojga płci. Nagle ta liczba przestaje być tak imponująca, nieprawdaż?

Podobnie jest z Niemcami. Mamy do czynienia nie z 80 milionami młodych ludzi, ale z wieloma kohortami wiekowymi. Jeśli chcemy zrozumieć jak naprawdę maja się proporcje i co oznacza polityka migracyjna Berlina, oraz Wilkommenskultur wobec tzw. „uchodźców”, należy rozbić mylącą liczbę 80 milionów na grupy porównawcze. Porównajmy podobne z podobnym.

Po pierwsze: nikt nie wie ile tak naprawdę ludzi przybyło do Niemiec. 1 milion to liczba dawno już nieaktualna, 1,5 miliona funkcjonuje w obiegu, ale realna liczba jest bliska 2 milionom i stale rośnie. W kolejnych latach Berlin spodziewa się, że fala będzie kontynuowana i do 2020 łącznie Niemcy przyjmą 3,6 miliona ludzi, których wiek waha się od paru miesięcy do 35 lat. O ile występują wyższe kohorty wiekowe, to starców w nich nie ma.  45% według danych ONZ to mężczyźni, 20% dzieci. Ten wpis jednak nie jest próbą dokładnego policzenia wszystkiego, bo po prostu wobec braku danych nie jest to możliwe. Dlatego zakładam pewne uproszczenia: ignoruję większą ilość mężczyzn, bo implikuje ona łączenie rodzin i zwiększenie ilości osiedleńców – o ile? Nie wiadomo, niektóre szacunki mówią nawet o podwojeniu całkowitej liczby do ok. 8 milionów. Tak samo ignoruję fakt, że jedna piąta to dzieci. Zakładam więc brak łączenia rodzin i jednolitą strukturę wiekową dla uproszczenia dokonanych przesunięć .

Niemcy są starzejącym się społeczeństwem, Kohorty wiekowe 40-60 pochodzące z tzw. Baby Boom, są odchodzące i znacznie liczniejsze niż następne pokolenia. O przyszłości demografii tego kraju zadecydują ludzie młodzi - gdyż to oni mogą mieć dzieci, są dynamiczni, pragną sukcesu. Pokolenia starsze są pokoleniami schyłkowymi - dzieci już mają i nowych mieć nie będą lub nie mogą, więc demograficznie się nie liczą.

Spójrzmy jak w kohortach 18-35 przedstawiają się liczby dla Niemców. Według danych OECD: około 16,580 miliona. Ponieważ już obecnie kompozycja populacji niemieckiej nie jest jednolita, i 12% jest „obcego pochodzenia”, z czego 3,7 % to Turkowie a 0,6% to Arabowie, to sytuacja jest gorsza niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Dodajmy teraz do tego 3,6 miliona migrantów którzy mają dołączyć do Niemców do 2020 roku. Sytuacja więc będzie wyglądała wtedy tak: 1,99 miliona Niemców nie-etnicznych ( w tym 0,613 miliona Turków i 100 tys. Arabów, czyli 0,7 miliona muzułmanów), 14,59 miliona Niemców etnicznych, oraz 3,6 miliona przybyłych muzułmanów. Populacja muzułmanów więc wzrasta do 4,3 miliona. Razem 20,18 miliona ludzi. Procentowo wyglądać to będzie to tak: Niemcy etniczni 72%, muzułmanie: 21%, inni: 7%.

Teraz dokonajmy kalkulacji jak Niemcy będą wyglądać za 30 lat w tej samej kohorcie. Co prawda migranci przejmują schematy dzietności od populacji lokalnej - ilość dzieci ile mają spada, ale ponieważ startują z wyższego pułapu, a demografia działa z opóźnieniem pokoleń (25-30 lat), oznacza to iż przez najbliższe  co najmniej 60 lat nowoprzybyli będą mieli wyższą dzietność od populacji lokalnej. Syryjska dzietność to obecnie 2,68. Przyjmując założenie że spośród wspomnianych nowoprzybyłych 3,6 miliona muzułmanów połowa to kobiety, zaś reszta osiedlonych wcześniej ma dzietność 2,14 (zwyżkująca stabilność) i przyjmując niemiecką dzietność bez zmian (około 1,3) także dla Niemców nie-etnicznych, otrzymujemy następujące liczby :

Rok 2050: Niemcy etniczni 10,77 miliona, nowoprzybyli muzułmanie 4,82 miliona, reszta muzułmanów 0,749 miliona, inni: 0,754 miliona, razem 17 milionów. Procentowo: Niemcy etniczni 63%, muzułmanie nowoprzybyli: 28,%, reszta muzułmanów:4,5%, reszta: 4,5 %. Łącznie muzułmanów32,5%.

Zabawmy się w ta grę jeszcze raz, z obniżeniem dzietności nowoprzybyłych do zastępowalności pokoleniowej: 2,14, resztę muzułmanów ograniczając do 1,8, a utrzymując spadkowość niemiecką.

Oto Niemcy 18-35 w 2080: etniczni 7 milionów, 5,15 miliona nowoprzybyli muzułmanie, reszta muzułmanów 0,674 miliona, reszta: 0,490 miliona. Łącznie 13,314 miliona. Procentowo: 52% Niemców etnicznych, 39% nowoprzybyłych muzułmanów, reszta muzułmanów 5%, inni poniżej 4%. Muzułmanów łącznie: 44 %.

Można też przyjąć wariant „konserwatywny”, który zakłada, że ci, co przybyli to koniec migracyjnych ekscesów. Problem w trym, że ich jest już około 2 milionów, więc wystarczy obniżyć wyniki dla nowoprzybyłych o 45%. Więc w 2050 roku muzułmanów ogółem będzie 16%, a w 2080 roku 25%.

Wnioski dla Polski:

Po pierwsze nie da się w żaden sposób uratować spadku populacji imigracją. Pomimo absurdalnych liczb osiedleńców, powyższy przykład wskazuje na stały spadek populacyjny. Jedynym ratunkiem jest poprawa dzietności wśród populacji rodzimej.

Po drugie: Niemcy przestaną funkcjonować jako państwo. Badania systematycznie wykazują wzrost ilości konfliktów oraz spadek zaufania w społeczeństwach różnorodnych etnicznie. Wykształcenie, ideologia, przekonania, religia, pochodzenie - nie mają tu znaczenia jako spoiwo. Im większy poziom różnorodności, tym społeczeństwo bardziej rozpada się na grupy etnocentryczne. Przy kurczącej się populacji niemieckiej i rosnącej arabskiej będziemy obserwować odwrót od osiągnięć demokracji liberalnej w stronę klientelistycznej, kolektywistycznej i plemiennej organizacji politycznej. Tym bardziej więc Polska winna wystrzegać się podobnego scenariusza, gdyż masowy import jakiejkolwiek grupy etnicznej doprowadzi do podobnych procesów rozpadowych.

Po trzecie: to oczywiście tylko trendy, ale one uruchamiają reakcję ludności. Etniczni i kulturowi Niemcy nie życzą sobie bycia zastąpionymi przez populację obcą. Nie życzą sobie również, by kontrola nad ich przeznaczeniem, zapewniana przez państwo, została im odebrana przez kogoś innego. Ludzka natura jest niezmienna i żaden proces socjalizacji jej nie wyruguje - co najwyżej w odpowiednich warunkach może ją uśpić. Te warunki –homogeniczność - w  przypadku Niemiec odchodzą właśnie w przeszłość. Wszystkie te powyższe liczby oznaczają ni mniej ni więcej, jak to, że o ile Niemcy nie zmienią kierunku swojej polityki, tedy w przeciągu kilku lat wkroczą na drogę etno-kulturowego konfliktu o podłożu religijnym, a ich polityka wewnętrzna będzie sparaliżowana. Grupy ekstremistyczne będą pojawiać się jak grzyby po deszczu-terroryzm islamski zostanie przeniesiony z dobrobytem inwentarza, natomiast terroryzm niemiecki zostanie wytworzony w reakcji na masową imigrację (już to się dzieje). Nastąpi polaryzacja i radykalizacja. Polityka niemiecka stanie się coraz bardziej dysfunkcjonalna i poszczególne landy niemieckie – do czego wstęp mieliśmy już ostatnio w Bawarii-zaczną prowadzić antyberlińską politykę. System federalny będzie trzeszczał w szwach, a Niemcy w poczuciu utraty kontroli nad swoim losem i oddania go w ręce obcych grup podziela się na kurczącą część promigrancką i liberalną, oraz rosnącą antyimigrancką o podłożu rasistowskim. W tych warunkach część europejskich Niemców kulturowych zacznie „odpadać”, grawitując w stronę swoich narodowych grup wsparcia. Nie będzie mowy ani o asymilacji ani integracji, tożsamości etniczne zostaną rekonstytuowane, a Niemcy staną się kotłem narodowościowym przypominającym Jugosławię. Jeśli jakieś zdarzenie zewnętrzne zaburzy układ sił w Europie, a prędzej czy później coś takiego nastąpi, system może się posypać i „wywalić” bezpieczniki istniejącej, scalającej wszystko struktury państwa post-narodowego. Efekt - może skończyć się wojną domową.

Na tle tego wszystkiego ciekawe jest, że państwo niemieckie swego czasu zachowało rozsądek i po wejściu Polski do UE nie otworzyło swojego rynku pracy na Polaków. W przeciwnym razie do tego obłędu należałoby jeszcze dodać w miarę zwarte osadnictwo polskie w pustoszejących landach wschodnich, które w obliczu słabnącej władzy Berlina i ogólnego zamieszania mogłoby stać się przyczynkiem do  kolejnego zmartwienia-aneksji tych terenów przez Polskę, dążącą do obrony własnej ludności przed post-niemieckim chaosem.

To czarny scenariusz, dlatego należy podchodzić do niego sceptycznie - nigdy nie jest tak że jakiś trend sprawdza się stuprocentowo. Równie dobrze do 2020 roku władze w Berlinie mogą się zmienić, a wszyscy muzułmanie-zostaną deportowani. Właśnie z powodu świadomości takiego scenariusza jak powyżej. To również wniosek dla nas. Kończy się czas spokoju za naszą zachodnia granicą. Efekty będą bardzo nieprzyjemne tak czy siak. I może jeszcze zatęsknimy za Merkel i czasami, gdy martwiła nas tylko rura na Bałtyku.

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka