Soren Sulfur Soren Sulfur
825
BLOG

Demografia: żadnych rozwiązań połowicznych!

Soren Sulfur Soren Sulfur Demografia Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

PiS jest zagrożony zarażeniem się choroba ciepłej wody w kranie. Występują dobre oznaki, ale nie wiadomo czy to nie będą dobre złego początki.

Polska ma dwa długofalowe problemy których nikt nie rozwiązał tak naprawdę przez całe 27 lat: katastrofa demograficzna oraz fatalny system podatkowy generujący bezrobocie. Obydwa problemy są ze sobą powiązane. Każda analiza powodów demograficznej zapaści Polski wskazuje na kombinację czynników ekonomicznych przede wszystkim. 

Twierdzenia o dominującej roli „kultury” w spadku dzietności należy wsadzić między inne bajki pokolenia 68’ które w ten sposób morduje każdą próbę dyskusji o problemie -  bo kultury nie da się zmienić, kultura to sobie jest, ludzie tak chcą, tak sobie wybrali, nie rozumiecie rzeczywistości.  Rzeczona „kultura” tak naprawdę jest wynikiem nacisków ekonomicznych które karzą posiadanie dzieci a nagradzają ich brak. Na Zachodzie proces generowania „kultury” trwał dekady, u nas nastąpił gwałtownie w ciągu paru lat, mogliśmy go więc obserwować znacznie lepiej. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jedynymi społeczeństwami w których czynniki kulturowe są dominujące to Niemcy i Japonia. Można spekulować iż jest to wynik przegranych wojen i wywołanej tym demoralizacji. We wszystkich innych przypadkach można zaobserwować pozytywny wpływ bodźców ekonomicznych na poprawę dzietności - dotyczy to zarówno rozwiązań prawnych (jak urlopy rodzicielskie) jak i redystrybucyjnych (płacenie przez państwo na dzieci) czy liberalnych (obniżka podatków). Przypadki Szwecji (sprzed masowej migracji-liczono populację rodzimą), Estonii, Węgier, Francji i Wlk.Brytanii (wyłączając migrację - liczono populację rodzimą) w Europie wskazują jasno, że poprawą samych bodźców ekonomicznych możliwe jest osiągnięcie stanu bliskiego zastępowalności pokoleniowej.

Dlatego wszystkie propozycje zmiany w Polsce oscylują wokół radykalnego przebudowania rozdawnictwa państwowego z kategorii socjalnych na kategorie demograficzne, uznając jednocześnie że nie jest to rozwiązanie samo w sobie dobre ani docelowe; ale przejściowe - mające włączyć demografii kroplówkę. By tak zrobić sugeruje raport NIKu, który krytycznie ocenił politykę państwa w kwestii wsparcia rodzin, sugerując, że należałoby wszystkie programy socjalne do nich skierowane zlikwidować, środki na nie przeznaczane połączyć zaś w jedno narzędzie i zmienić jego przeznaczenie z pomocy socjalnej na pomoc prorodzinną. Kwota, jaka NIKowi wyszła wynosiła około 500 złotych na dziecko. W identyczny sposób wcześniej wypowiadał się raport Fundacji Republikańskiej, który również używał kwoty 500 złotych na dziecko. To te dwie instytucje i ludzie z nimi związani są odpowiedzialni za wprowadzenie do obiegu publicznego sformułowania „500 złotych na dziecko”.

Z powyższych w programie i polityce PiSu pozostało tylko 500 złotych na dziecko. W oryginalnych propozycjach wydawane ok 1,3% PKB na pomoc socjalną dla rodzin miało zostać przekonstruowane w narzędzie demograficzne, którego składową miało być  „500 złotych”. Pozbycie socjalu uznano za dobre, gdyż odkryto że promuje on np. rozpad rodzin. Suma wydatków budżetowych miała zostać taka sama, gdyż stwierdzono że kraju nie stać na nowy wydatek. Jednak PiS nie przeprowadziło tej reformy, zamiast tego na istniejący bardak nakładając nowe, w rezultacie szalenie kosztowne narzędzie. Tłumaczono to tym, że aby 500+ działało demograficznie, musi być oddzielone od bodźców socjalnych (to prawda) zaś administracja jest niezdolna do poprawnego działania w obecnym systemie (to prawda), i jeśli pozwolić jej na wpływanie na program to go zepsują (prawda) i wobec tego jeśli chce się cokolwiek zrobić, to należy nie wpinać go w już istniejące, ale zrobić to czymś osobnym. Czyli mówiąc po ludzku: imposybilizm zwyciężył i urodził potworka. Wielokrotnie krytykowano rząd PO za nakładanie tzw. „bypassów” by cokolwiek zrobić : zamiast reformy - ustawa ekstraordynaryjna, która ignoruje inne ustawy. W ten sposób unikano konieczności naprawy, robienia czegokolwiek. I państwo mogło dalej sobie gnić. Podobną drogę wybrał PiS.

I być może nie byłoby to żadną tragedią, gdyby nie jeden problem. Jak bowiem program 500+ ma być sfinansowany? Podniesieniem podatków. Co Polacy zaś wskazują jako główny powód odkładania założenia rodziny? Niskie płace i niepewność pracy. Co je powoduje? System podatkowy który niewspółmiernie obciąża właśnie szarego obywatela, miażdżąc go klinem podatkowym.  Jaki podatek jest tu najgorszy? Ten, który dla niepoznaki nazwano „składką” - opodatkowanie pracy. Tak więc dotychczasowy system redystrybucji wyglądał w Polsce tak, że opodatkowano pracę - a jak się coś opodatkuje, to jest tego mniej bo jest droższe - i subsydiowano tym biedę. A jak się coś subsydiuje to jest tego więcej. Filozofia oryginalnego programu 500 plus była odwrotna-żadnych nowych podatków!

Uznając za fakt to, że nie da się łatwo tego systemu zreformować, bo ludzie nie widzą tego jako problemu przyzwyczajeni że ”państwo daje”, propozycje pro-demograficzne chciały przebudować ten system tak, aby opodatkowanie pracy subsydiowało dzietność, resztę zmian pozostawiając na inną okazję - wychodząc z założenia że ważniejsze jest przetrwanie biologiczne narodu. Pomysł ten można porównać do ratowania tonącej łódki nie zatykając dziury, ale wylewając z dna wodę z powrotem do oceanu. Nadal gorsze od zatkania dziury, ale dające szansę przeżycia.

Nic z tej wizji nie zostało w programie PiS. Teraz mamy sytuację gorszą niż przedtem: zaletą propozycji 500 złotych było to, że nie „odbierało” nikomu niczego, więc opór społeczny byłby wobec tego niski a pozwoliłby na pozbycie się zmory wydatków socjalnych, osiągając impuls demograficzny. Teraz zaś PiS wygenerował sytuacje, która można porównać do wylewania wody z tonącej łódki do oceanu po tym, jak się zrobiło w niej dodatkowa dziurę. Teraz ewentualna reforma będzie musiała toczyć się pod hasłem „1000 na dziecko” bo nic innego politycznie nie będzie się dało przepchać, i będziemy mieli o tyle gorszą sytuację.

Ronald Reagan rozruszał gospodarkę USA min. wprowadzając obniżkę podatków. Obniżka ta nie była sparowana z obniżką wydatków - to zadanie zostawił następcom, skupiając się na osiągnięciu celu strategicznego - pobudzeniu gospodarki. Następcy nie obniżyli wydatków. W efekcie dług USA rósł. Zbijano go inflacją, która napędzała bańki spekulacyjne. Ostrzeżenie przyszło w czasie kryzysu dotcomów, ale wtedy powtórzono to, co zrobił Reagan - obniżono podatki nie niwelując wydatków, zostawiając to następcom. I potem przyszedł obecny kryzys i wszystko zaorał.

Dobre pomysły przeradzają się w pomysły idiotyczne, jeśli są wykonane połowicznie. Polityka PiS ma znamiona polityki połowicznej, „do jutrkowania”, odkładania faktycznego rozwiązania na później. A nas na to po prostu nie stać. Nie gódźmy się na to, nie dajmy sobie wciskać podróbek. Żądajmy oryginałów.

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo